czwartek, 3 listopada 2016

Before and After

       Pamiętacie swój pierwszy raz z mężem? To wszechogarniające podniecenie i stres, bo to już nie seks dla seksu, ale seks z miłości. A pamiętacie swój pierwszy raz z mężem po porodzie? Zajęło mi to ok. 8 tygodni, a doliczając czas nie robienia tego w ciąży, to mężowi należy się medal.

No właśnie... Ciąża... Przeklinam ten czas i jednocześnie za nim tęsknię. Będąc w stanie błogosławionym, bo niewątpliwie takim był, mówiłam: "Jeszcze raz usłyszę, że ciąża to taki magiczny czas, to kogoś zabiję!". Ale faktem jest, że ten czas naprawdę jest magiczny. Paradoks ciąży to dążenie do najgorszych tortur w życiu, mimo, że strasznie się ich boisz.

W końcu pojawiło się dziecko, nowy członek rodziny. Dziewięć miesięcy ze świadomością, że to dziecko będzie, nie sprawił, że do końca w to uwierzyłam. Uczucie, które towarzyszyło mi przez pierwszych kilka dni, porównuję do śmierci kogoś bliskiego. Spokojnie, to nie to, o czym myślisz, droga czytelniczko. Gdy ktoś umiera, na początku tak trudno w to uwierzyć, że Twój mózg wariuje, ma się wrażenie, że to tylko chwilowa sytuacja, jakby ten ktoś wyjechał i miał wrócić. Jakiś czas zajmuje Ci uświadomienie sobie, że tak już zostanie, nie ma odwrotu, na zawsze... I tak też musiałam przyzwyczaić się do myśli, że dziecko to nie etap przejściowy.
Nie zrozum mnie źle, droga czytelniczko, bardzo chciałam mieć dziecko, z mężem staraliśmy się przez rok o zajście w ciążę. Mam na myśli, że nigdy tak naprawdę nie będziesz gotowa na dziecko, póki ono nie pojawi się w Twoim życiu.

Pierwsze trzy tygodnie pamiętam jak przez mgłę. Nigdy nie wierzyłam w depresję poporodową. Nie, żebym ja ją miała, lecz przychodzą takie chwile, w których ogarnia Cię totalna niemoc. Jedyne, co możesz zrobić to nad nią płakać. Pojawiają się myśli o dawnym życiu i o tym, że beztroskie życie było lepsze, a chwilę później olbrzymie wyrzuty sumienia, bo te myśli nie powinny były w ogóle zaświtać w Twojej głowie. Nazywasz się okropną matką...
Mąż nie wie, co się dzieje, ale wie, że coś się dzieje. Próbuje być wsparciem, lecz samo rozpoczęcie tematu powoduje u Ciebie lawinę łez. Czy wiesz, droga czytelniczko, dlaczego ja czuję się złą matką? Dlaczego moje wyrzuty sumienia nie ustępują? Ponieważ ogarnia mnie tabun szczęśliwych matek, oraz bombarduje mnie nagonka, że MATKA musi być szczęśliwa. Tak, powinnam się wiecznie uśmiechać, być sexi z Kasią Cichopek i najlepiej ćwiczyć z Ewą Chodakowską. Ubierać się ponętnie i obowiązkowo codziennie się malować. Ponoć pełno jest matek, które przechodzą przez to samo co ja, ale NIKT O TYM NIE MÓWI! Żadna matka nie powie Ci: "źle się czuję w roli matki", albo "jestem nieszczęśliwa", bo wypowiedzenie tego na głos, sprawi, że poczuje się jeszcze gorzej.
A ja właśnie chodzę w dresie, nie maluję się, nie ćwiczę i już na pewno nie czuję się sexi. Nie zrozum mnie źle, czytelniczko, Jestem mega szczęśliwa, ale także i zmęczona i stęskniona za dawnymi nawykami. I proszę, już samo pisanie tego powoduje u mnie wyrzuty sumienia...

Wrócę jednak do tematu, od którego zaczęłam - pierwszy seks po porodzie. To było nie mniej stresujące niż pierwszy seks w ogóle. Po głowie chodziło mi mnóstwo natrętnych myśli typu: "a jeśli nie będzie tak samo...", takie rozdziewiczenie cz. II. Idąc za radą lekarza, uprzedziłam męża, że może mnie to boleć i żeby nie zachowywał się jak zwierz i zachował ultra delikatność. Okazało się, że moje obawy były zupełnie bezpodstawne. Wreszcie poczułam się tak dobrze, jak sprzed ciąży. Czekałam na tą chwilę bardzo długo i nie mówię o fizyczności, tylko o namiętności i intymności, której nie czułam od jakiegoś czasu. Znów cieszymy się sobą.